W poprzednim poście zachwycałam się pięknymi lakierami Rosalind Starry Magic. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a tu proszę mamy hybrydy tej samej marki z kolekcji Firework. Kolejne cudne błyskotki. <3
Weź teraz człowieku się zdecyduj, który wybrać na paznokcie. To chyba największy dylemat współczesnej kobiety. :p
Pierwsze co zwróciło moją uwagę było to, że kolory pokazane w aukcji są kompletnie inne niż to co przyszło. Grafik był chyba na niezłym haju kiedy to tworzył. Główny odcień się jako tako zgadza, ale struktura, wygląd drobinek to jednak coś kompletnie innego. Powiem szczerze, że tego się spodziewałam. :p Od razu było widać, że te pokazane wzorniki są mało realne. Byłam strasznie ciekawa co to przyjdzie i okazało się, że zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Na pierwszy rzut Rosalind Firework mogą wydawać się nieco podobne do Starry Magic, ale jednak są to różne lakiery. Drobinki w Firework są większe, przypominają bardziej paseczki niż kropki.
Wybrałam sobie trzy kolory:
A132 – przewaga drobinek w kolorze fioletowym
A134 – przewaga drobinek w kolorze niebieskim
A135 – przewaga drobinek w kolorze zielonym
Krycie tych lakierów można sobie stopniować w zależności jaki efekt chcemy uzyskać. Ja nałożyłam na wzorniki po dwie warstwy. Konsystencja jest moim zdaniem bardziej gęsta niż seria Magic Starry, powiedziałabym nawet, że wręcz galaretowata. Pomimo tego absolutnie nie ma z nimi kłopotów przy aplikacji. Drobinki rozkładają się w miarę równomiernie już przy pierwszym pociągnięciu pędzelka.
Lakiery hybrydowe Rosalind Firework bardzo przypadły mi do gustu. Moja kolekcja tego typu lakierów już jest dosyć spora, ale ciężko powstrzymać się przed kupowaniem widząc takie cuda. 😀